Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Czy obejrzeliście już film "Plandemia", który pokazuje, jak nas oszukali?

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Show
Clear All
new posts

  • Nie kierowałbym głównego uderzenia w Sanepid.
    To typowa skostniała instytucja, którą przerosła skala wydarzenia. Po prostu. Do tej pory przez dekady zajmowali się jakimiś pierdołami (z obecnego punktu widzenia) a nagle oczekuje się od nich jakichś aktów strzelistych. No walczą jak potrafią Kolejna niedofinansowana, niereformowana instytucja, o której władze zapomniały.
    Oczekiwanie że Sanepid da radę ogarnąć ten bałagan to tak jakby oczekiwać od kompanijnego felczera, który całymi latami opatrywał żołnierzom zdarte po długich marszach pięty że nagle w warunkach wojny da radę opatrzyć całą kompanią poszatkowaną ostrzałem artyleryjskim. No nie da rady, bo jest sam i już wszystko zapomniał, uśpiony słodką sielanką.

    W warunkach takich niecodziennych zdarzeń widać jak zorganizowane jest państwo - władze, administracja, prawo, procedury i obywatele.
    Patrzymy jak jest tutaj, patrzymy jak jest u sąsiadów (tych bardziej cywilizowanych) i już wiemy, że karton lepiony gó..m to nie jest dobry budulec.
    No ale na taki stan rzeczy trzeba było rzetelnie i ciężko pracować kilkadziesiąt lat.
    W listopadowych klimatach to wszystko widzę.

    Comment


    • Zamieszczone przez andrzejek-k68 Zobacz posta
      Ja osobiście bym nie zasnął w domu nie wiedząc, czy po kontakcie w pracy, nie zarażę nikogo z grona najbliższych czy obcych.
      Zrobienie sobie prywatnie "porządnego" testu wyjaśnia sprawę dla delikwenta.Nigdy nie złożyłbym losu swojego , rodziny i kogokolwiek w ręce
      Za miesiąc, dwa taką sytuację będziesz miał co kilka dni. Wtedy żadne testy nie uspokoją Twoich obaw, bo przy naszych możliwościach laboratoria po prostu się zatkają i albo będziesz kilka dni czekał na wymaz, albo wyniki będą przychodzić z takim opóźnieniem, że w tym czasie będziesz miał kolejną, i to niejedna, szansę, by zostać "ubogaconym". Ja mam regularny bliski kontakt (wg definicji Sanepidu, ponad 15 minut w odległości mniejszej niż 1.5 m) z około 200 osobami tygodniowo. I każde spotkanie z zakażonym niesie duże ryzyko dla mnie, a przeze mnie również dla żony, która pracuje z ciężko chorymi. Oczywiście działa to także w drugą stronę. W sytuacji, o której pisze @m26 mamy przygotowany taki plan, że to z nas, które zostaje skierowane na kwarantanne/izolację, pozostaje w domu, a drugie w tym czasie szuka innego lokum, np. do czasu wyjaśnienia sytuacji zamieszkuje w pracy. Szczerze mówiąc dziwie się trochę poważnym firmom, że tak rzadko sięgają do rozwiązań, które choć trochę ratują sytuację. Np. na kilka dni można by wynająć kilka pokoi w niedrogim hotelu dla osób z tzw. pierwszego kontaktu (lub np. dla małżonków takich osób). Oczekiwałbym od państwa (od wojewodów), że akademiki i internaty za chwilę przejmą role takich właśnie izolatoriów. Poza tym - tam gdzie to możliwe - powinno się wprowadzić sztywny podział na zespoły, które trzymając się ustalonego harmonogramu pracy w ogóle nie spotykają się ze sobą. Wiem, to nie zawsze jest możliwe... Już na początku epidemii w ramach moich skromnych możliwości (tzw. kontaktów) walczyłem o wprowadzenie do kolejnej "tarczy" jednoznacznego zapisu dopuszczającego 16-godzinny dzień pracy pracownika służby zdrowia zatrudnionego na umowę o pracę (z kontraktami nie ma żadnego problemu), o ile będzie to jego dobrowolna decyzja. To w pewnych sytuacjach znacznie ułatwiałoby planowanie pracy w podwyższonym reżimie sanitarnym. Niestety, w filii pewnej dużej firmy, z którą mam często do czynienia, w obawie przed PIP-em nie podjęto takiego ryzyka i kiedy okazało się, że w bezpośrednim kontakcie z osobą ze stwierdzoną infekcją SARS-Cov-2 w pewnym momencie znalazło się 90% pracowników, placówka musiała na kilka dni całkowicie zawiesić swoją działalność. Nie mogę zdradzać więcej szczegółów, ale chodziło o regularne zabiegi z kategorii tych ratujących życie.

      Zamieszczone przez Pete Zobacz posta
      Patrzymy jak jest tutaj, patrzymy jak jest u sąsiadów (tych bardziej cywilizowanych) i już wiemy, że karton lepiony gó..m to nie jest dobry budulec.
      No ale na taki stan rzeczy trzeba było rzetelnie i ciężko pracować kilkadziesiąt lat.
      W listopadowych klimatach to wszystko widzę.
      Państwo z kartonu tylko w połowie wyjaśnia obecny, epidemiczny stan rzeczy, bo choć ci najbardziej cywilizowani sąsiedzi mają lepiej, to chyba nie aż tak, jak można by oczekiwać patrząc na dysproporcje ekonomiczne i jakość sprawowania władzy. Wiem, że trochę generalizuję, ale społeczeństwa Zachodnie (łącznie z Polakami) już trochę zapomniały, co to wojna i zarazy. Nami dodatkowo kieruje "sarmacka swawola", którą mamy w genach. Co więcej - to znów o mieszkańcach Zachodu - jak w fizyce, usilnie dążymy do stanu minimum energii potencjalnej i często osiągamy go po optymalnej (najkrótszej) trajektorii. Po prostu wygodnie się "urządziliśmy" w czasach pokoju i beztroski. Niedawno widziałem fragment filmu dokumentalnego o służbie zdrowia w jakimś azjatyckim kraju, bodajże w Singapurze. Z racji położenia geograficznego są tam wdrażane bardzo precyzyjne algorytmy postępowania w warunkach naturalnych katastrof, a za nimi idzie - wcale nie aż tak kosztowny, jak można by sadzić - program szkoleń. Efekt: prawie wszyscy lekarze i większość pielęgniarek mają przygotowanie (teoretyczne i praktyczne) pod kątem podstawowych procedur intensywnej terapii. Także sami mieszkańcy doskonale wiedzą jak postępować w sytuacjach kryzysowych. Dzięki edukacji oraz alarmom ćwiczebnym w obliczu zagrożenia wszystkie zalecenia wykonują niemal instynktownie. A u nas... Kiedy pojawia się zagrożenie, matematycy, epidemiolodzy, wirusolodzy i lekarze - przed kamerami, a jakże! - rozpoczynają akademickie dyskusje nad modelami rozwoju epidemii. Kiedy student pielęgniarstwa lub kierunku lekarskiego ma odbyć praktyki nie pokrywające się ze specjalnością jaką chciałby obrać w przyszłości, to niekiedy od razu podsuwa do podpisu dziennik praktyk. Z kolei my, zwykli obywatele, po którymś z rzędu próbnym alarmie przeciwpożarowym albo bardzo leniwie kierujemy swoje kroki wyznaczoną drogą ewakuacyjną, albo nawet nie ruszamy się z krzesła. A epidemia, przynajmniej w początkowej fazie, kiedy nie dotyka nas bezpośrednio, jest czymś znacznie bardziej abstrakcyjnym niż widok ognia.
      Last edited by MiCyran; 15-10-2020, 08:46.

      Comment


      • Zamieszczone przez andrzejek-k68 Zobacz posta
        A nazywanie rzeczy po imieniu "defetyzmem" świadczy o niezrozumieniu ani tego pojecia, ani obecnej sytuacji itp.
        Wywolany poniekad do tablicy, zglaszam veto. Zaraz przeczytam pewnie ze nie rozumiem tego pojecia, ale co tam - zaryzykuje

        Jak tak czytam wypowiedzi od poczatku tego watku, to mam wrazenie ze dominuja dwie skrajne postawy:
        1. nic sie nie dzieje, temat jest dety, wymyslony, spisek bigpharmy, itp (te glosy dominowaly latem, kiedy sytuacja wydawala sie wzglednie pod kontrola)
        2. koniec swiata, wszyscy zginiemy, nie ma dla nas ratunku (te glosy pojawiaja sie teraz, kiedy faktycznie sytuacja jest znacznie powazniejsza i wydaje sie wymykac spod kontroli).
        nota bene (kolejne ryzykowne sformulowanie) postawa z pkt 2 wyczerpuje definicje 'defetyzmu', przynajmniej wg slownika ktory ja posiadam na polce

        o ile pierwsza z tych postaw uwazam w sposob oczywisty za szkodliwa i niedopowiedzialna (szczegolnie w swietle aktualnej sytuacji), o tyle ta druga nie jest duzo lepsza bo poteguje wrazenie niemocy i zniecheca do aktywnego i sumiennego realizowania tych drobnych czynnosci, ktore pozostaja w zasiegu kazdego z nas (nie bede sie powtarzal o co chodzi), a ktore maja wymierny wplyw na ilosc zarazen. oczywiscie mam swiadomosc, ze noszenie maseczek, itp nie jest panaceum na epidemie (i zgadzam sie ze potrzeba bardziej stanowczych krokow, np przejscia na zdalne nauczanie), ale przeciez (poslugujac sie motoryzacyjna analogia) kiedy zapala Ci sie lampka awarii poduszki powietrznej, nie przestajesz zapinac pasow

        Comment


        • Walka z epidemią powiina iść "3-torowo";
          1-służba zdrowia
          2-decydenci czyli politycy czyli państwowa dykta
          3-obywatele
          Ad1-służba zdrowia-Jest panstwowa czyli podobnie tekturowa, ale za wiele nie moze podskoczyć, bo podlega "procedurom" zsyłanym z góry,NFOZ, ministry itp.
          Sporo osób (także w mediach}postulowało na wiosnę ustawienie w miastach namiotów by screenigowo poddawać w nich testom wszelkie osoby "podejrzane" czyli dać uprawnienia lekarzom rodzinnym, by mogli kierować na testy osoby z infekcjami by z nich odsiać osoby pozytywne, by móc je odizolować by nie zarażaly, by sanepid mógł następnie dojsc do osób z kontaktu, które powinny być wysłane na kwarantannę, ale przed pójsciem miedzy ludzi, powinny być poddane testowi, czy są zdrowe a nie są np. bezobjawowymi nosicielami.Niestety, testy były w gesti sanepidu z totalnym urzedniczym bezładem i nieporzadkiem.
          Dopiero teraz od kilkunastu dni lekarze mogą {po bojach z ministerstwem} kierować samodzielnie na testy osoby podejrzane już bez narzuconej "quarty" objawów{ jednocześne występowanie :duszność, kaszel,gorączka, zaburzenia smaku,węchu}.
          O służbie zdrowia nie ma sie co wiecej rozpisywać, to temat rzeka, robia co mogą w ramach dostępnych srodków, spętani odgórnie narzucanymi więzami w postaci nakazaów i zakazów zwanych procedurami, zależni całkowicie od politycznej góry.

          Ad2-to politycy sterują zarówno służba zdrowia jak i sterują nami czyli tzw. społeczenśtwem.
          Żadna służba zdrowia nie wydoli jeśli panstwo ogłasza, że mamy koniec epidemii, pójdzmy w niedzielę spełnić nasz obywatelski obowiązek,
          otwierajmy kościoły, bawmy sie na weselach, jedzmy na urlop do hoteli, na plaże,chodzmy do restauracji, otwieramy szkoły bo nasze dzieci muszą sie socjalizować itp
          To są działania torpedujące wszelkie działania opieki zdrowotnej.
          .Bomba poszła w górę, tamę wysadzono i przed powodzią sie nie uchronimy.
          Ad3-obywatele.Każdy musi sam na miarę swoich możliwosci zadbać o bezpieczenstwo swoje i rodziny.Każdy wykonuje inny rodzaj pracy i nie wszedzie da sie to zabezpieczyć.
          U nas w pracy zabezpieczyliśmy sie np. scianą z plexiglasu w miejsce jednej z par drzwi z otworami na rękawice laboratoryjne,które umożliwiają sterylny kontakt z osobami z zewnatrz {wiadomo, że nie wszedzie to możliwe, chyba, że "wolnoć Tomku w swoim domku"}
          Kupiliśmy maski FFp3 n99 oraz półmaski,ale w pracy niektórzy noszą byle co, nie da sie im wytłumaczyć.Jeśli mamy fizyczny kontakt {nie do uniknięcia} z osobami z zewnatrz to zakladamy maski ffp3 itp.
          -robienie zakupów-zdalne, ale jeśli już wyskoczy coś pilnego, to staramy sie kupować w dużym sklepie rano, tuż po otwarciu, gdy powietrze jeszcze po nocy "wolne" od ewentualności i gdy klientów jeszcze mało, oczywiście rekawiczki i maski ffp3 lub półmaski {te lepsze, bo mniejsze opory oddychania i brak przedmuchów
          -robienie zakupów na terenie otwartym {bazarki, warzywniaki na powietrzu} zawsze w maskach
          -nie kontaktujemy sie bezposrednio z rodziną, znajomymi, chyba, że na dworze, w ogródku, na odległość.
          -jeśli ktoś nas nawiedzi zakładamy (domownicy} maski , a potem wietrzenie domu z wzelki vaporów itp.
          -higiena, to oczywiste, latem słońce fajnie "sterylizowało" ubrania
          -żadne hotele, restauracje

          Ale wiadomo, że jak ktoś ma pecha, to mu w drewnianym kosciele cegła na głowe spadnie.
          -Po prostu trzeba iść w kierunku minimalizowania ryzyka i każdy sposób to swoisty jakiś punkcik procentowy

          Comment


          • Zamieszczone przez andrzejek-k68 Zobacz posta
            Ad2-to politycy sterują zarówno służba zdrowia jak i sterują nami czyli tzw. społeczenśtwem.
            w którymś z wywiadów pytają lekarza profesora ds. epidemii z pierwszej linii walki z Covid.
            - Jak pan sądzi... kiedy skończy się epidemia?
            - trudno powiedzieć, nie jestem politykiem .
            - dziękuję za odpowiedź, nie mam więcej pytań.
            Kierownik Działu Diesla

            Comment


            • Zamieszczone przez andrzejek-k68 Zobacz posta
              -Po prostu trzeba iść w kierunku minimalizowania ryzyka i każdy sposób to swoisty jakiś punkcik procentowy
              Gdyby wcielić w życie kilka pomysłów, które podałeś, to z tych procencików uzbierłby się całkiem pokaźny rabat na uniknięcie zakażenia. Niestety dzisiaj znów widzę ludzi, którzy nie tylko przez roztargnienie, ale wręcz z premedytacją łamią znacznie bardziej podstawowe zasady. Może gdyby rząd na samym początku zamiast nakazywać nakładanie na usta i nos "byle czego" zainwestował w zaufanie społeczeństwa "fundując" kilka partii maseczek - choćby chirurgicznych - dla każdego, a potem był bardziej powściągliwy w odwoływaniu epidemii, to dziś byłoby łatwiej zapanować nad tym bałaganem. Ale stało się...
              Last edited by MiCyran; 15-10-2020, 18:39.

              Comment


              • Zamieszczone przez rambo7 Zobacz posta
                w którymś z wywiadów pytają lekarza profesora ds. epidemii z pierwszej linii walki z Covid.
                - Jak pan sądzi... kiedy skończy się epidemia?
                - trudno powiedzieć, nie jestem politykiem .
                - dziękuję za odpowiedź, nie mam więcej pytań.
                Przyznam się, że niedokładnie rozumiem, co masz rambo na myśli?
                O profesorach i innych tzw. autorytetach , a szczególnie tych widocznych w mediach mam zdanie następujące:
                -zawsze przed jakimś działaniem z góry przygotowuje sie grunt dla "dołu" poprzez "odpowiednie tezy" wygłaszane przez tzw. autorytety, dodaje sie jeszcze sondy uliczne i opinie tzw. przypadkowych Kowalskich i Nowaków i "dół" już wie, co ma myśleć.
                Pamiętam jak najwyzsze autorytety {nawet podpierajace sie WHO} twierdziły, że maseczki szkodzą zdrowym , w czasie gdy tych maseczek nie można już było kupic {blokada allegro itp}.Potem przy lockdownie nagle bez maseczki nie mozna bylo opuscic domu, tu autorytety mowiły coś zgoła przeciwnego itd.itp
                A przecież wystarczy minimum wyobrażni by wiedzieć, że każda maseczka zmniejsza siłę i zasięg wydychanego powietrza, że maseczka o "gęstszym "utkaniu hamuje to jeszcze bardziej i że siateczka o mniejszych oczkach zatrzymuje jeszcze mniejsze ustrojstwa.
                Dziś mamy np. w tv nagonkę na lekarzy {teraz głównie rodzinnych}, że sie uchylają od pracy, są pozamykani, leczą zdalnie, nie chcą iść pracować do szpitali z zakażonymi covidem itp.
                A ja sie pytam, co sie stanie z populacją 2-3 tys. pacjentów lekarza rodzinnego oddelegowanego "siłowo" do szpitala?Sporo z nich prowadzi jednoosobowe praktyki i nikt ich nie zastąpi.Kto zajmie sie chorymi na cukrzycę, nadciśnienie , wieńcówkę itp. a także chorymi na covida przebywajacymi w domach, bo sporo juz takich lekarze rodzinni maja w swojej populacji?żeby kogoś leczyć, trzeba albo go doskonale znac od lat, albo na świeżo mieć jego pełną dokumentację u siebie.
                Druga sprawa to brak wiedzy i jakichkolwiek szkoleń na temat postępowania z chorymi na covid, szczególnie tych, którzy wymagają tlenoterapii lub intensywnej terapii.
                Przecież od wiosny było wiadomo, ze epidemia sie rozrośnie a nie wygaśnie i już na szczeblu centralnym i wojewodów powinno sie przygotować "rezerwowy korpus" lekarzy rekrutowany z internistów,kardiologów,pulmonologów a także jeśli już rodzinnych z dużych wieloosobowych spółek, którzy powinni byli być choć czesciowo przeszkoleni z zakresu intensywnej terapii itp., do którego teraz można byłoby siegać.
                Gdzie sie podziały szpitale jednoimienne, rozwinięte i już dawno zwinięte, gdy wojna sie dopiero zaczyna na dobre?

                A kiedy sie epidemia skończy?

                To nie jest łatwe pytanie , ale można postarać sie o jakieś wnioski na zasadzie dedukcji, przecież jesteśmy na Hyde Park, na forum, więc kupą mosci panowie, kupą, może nam sie do jakichś wniosków wspolnie uda dojsc?
                O epidemii mówimy, jeśli mamy masowe zachorowania danej populacji na danym terenie.
                Oczywistym sposobem jest zaszczepienie wiekszości społeczenstwa i powtarzanie szczepienia co roku, bo jak sie czyta, to nie ma trwałej odporności i dochodzi do powtórnych infekcji u ozdrowiencow.I wtedy bedzie podobnie jak z obecną grypą, zaszczepieni nie zachorują ,niezaszczepieni mogą zachorować, gdy trafią na "siejącego".
                Ale dopóki nie ma szczepionek to epidemia bedzie trwać, a jej natęzenie, dynamika jest zależna od tego, ile osób "siejących" będzie rozsiewać na innych.
                Człowieka "generalnie" zaraża człowiek.I tu kłania sie matematyka i rachunek prawdopodobienstwa.Wiadomo, że duże skupisko ludzi np. stadion,hala sportowa koncert, teatr, galeria handlowa,metro itp to większa wymiana "siania" z chorych na zdrowych.Druga sprawa to mobilnośc zarażonych.
                To chyba najlepiej zobrazować na przykladzie pożaru olbrzymiego lasu.Można ten las podzielić na sektory i kolejno je wygaszać {zamkniety obszar i praktyczny lockdown, masowe testy, izolacja chorych od zdrowych,wygaszanie ogniska lokalnie}, ale jeśli wieje silny wiatr w różnych kierunkach{czyli migracja ludzi miedzy miastami itp.}, to ten pozar będzie sie rozprzestrzeniał i powróci także do terenów już ozdrowaiłych"
                Każdy chory czy gorzej ten bezobjawowy jest takim rezerwuarem , w którym wirus żyje i sie namnaża i to jest "ognisko", ktore powoduje pozar w danej populacji
                czyli bedzimy mieli "ciągłe" lokalne pożary roznoszone przez naszą mobilnośc w różne obszary, które np. pożar miały już ugaszony.
                Czyli nawet malutki pożar {mała populcja zarażona} ale połączona z duża mobilnością zarażonych np. kolejarze,kierowcy potrafi być bardziej niebezpieczna dla kraju jako całosci, niż skupiona i ograniczona lokalnie, choć o większej ilości chorych.
                Czyli bedziemy mieli tlące sie lub wybuchajace co rusz i to w innych miejscach lokalne pożary.
                Pamiętajmy, dopóki bedą ludzie chorzy i zarażjący, dopoty bedziemy mieli nowe ogniska.
                "Dopóki nas, dopóty wirus"
                Sytuacja sie może bardziej skomplikować, "gdyby, powtarzam gdyby" się okazało, że oprócz reinfekcji covid sie zachowuje jak grużlica, chory niby wyleczony, nie prątkuje, wraca do domu, pracy a potem np. przy spadku odporności zaczyna znowu pratkować {zarażać}.
                Wnioski dla nas wedle tego to chyba takie, że wiele zależy od nas {chronienie sie, maseczki ffp3, unikanie skupisk i ludzi w pomieszczeniach zamknietych itp}, ale
                więcej zależy od naszych włascicieli tych na górze, którzy sterują ludzkimi masami i ich zachowaniem od skrajnego i nonsensownego moim zdaniem "totalnego "lockdownu, ze sciganiem pojedyńczych ludzi po lasach i parkach po całkowity żywioł propagowany przez wierchuszkę {jedzcie,pijcie,bawcie sie, wypoczywjacie,koncertujcie itp.}
                Postępować należy w sposób moim zdaniem wyważony:
                -eliminować najwieksze pasy transmisyjne zakażen czyli od żłóbka przez szkoły po uczelnie wyższe zdalnie, podobnie kościoły i msze na wolnym powietrzu lub zdalnie, koncerty transmitowane,hale sportowe {bez widzów},kina,
                sanatoria,wesela na lepsze czasy itp.
                -egzekwować prawidłowe noszenie masek {usta,nos}, zapomnieć o fikcji czyli same przyłbice itp.
                -udostepniać ludziom maski chirurgiczne zamiast "szmat" w miejscach publicznych, zamknietych typu sklepy,metro,autobusy
                Chronić gospodarkę poprzez ochronę pracowników i klientów.
                Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nasi wlasciciele wprowadzili na czas "wojny" obligacje wojenne czyli każdy z pracowników podczas wyplaty pensji jej 5 czy 10% dostawałby w postaci cyfrowej obligacji, wyplacanej zwrotnie w gotówce po wojnie.Te pieniadze mogłyby isc na pomoc branży turystyczno-restauracyjnej,siłowniom,usługom itp. np. na obsługę ZUS, czynszów itp.
                Ale, ale mamy twardą rzeczywistość i twardogłowych na usługach , więc jest jak jest, moim skromnym zdaniem.

                Comment


                • @andrzejek-k68, z wieloma Twoimi tezami wręcz trzeba się zgodzić, jednak nie zrzucałbym całej winy na rządzących. Pytasz na przykład o szpitale jednoimienne. Zgoda, zniknęły przed wakacjami, choć teraz wróciły w postaci "szpitali koordynacyjnych". Stało się to jednak pod silną presja środowiska medycznego, które nawet wiosną przy umiarkowanym nasileniu infekcji, nie było w stanie na dłuższą metę funkcjonować w tak ścisłym reżimie sanitarnym. W pewnej mierze jest to zrozumiałe, bo lekarze wielu specjalności nigdy nie mieli nawet okazji pracować w reżimie oddziału zakaźnego. Zresztą, już na tym etapie totalnie zawodziła logistyka, bo na przykład w niektórych szpitalach zakaźnych (spoza systemu szpitali jednoimiennych) - i czerpię tę wiedzę z pierwszej reki - personel medyczny najoględniej mówiąc... nudził się. Inna sprawa, to fakt, że przestawienie wielospecjalistycznych szpitali wyłącznie na leczenie chorych na Covid-19 musiało odbić się na dostępności usług medycznych dla pozostałych pacjentów. Rozumiem zatem przejściową likwidację szpitali jednoimiennych, natomiast w ogóle nie rozumiem dzisiejszej polityki "przesuwania łóżek". Tak, jak od początku uważałem, ze konieczne jest zapewnienie przez państwo miejsc w izolatoriach, tak samo uważam, że szereg budynków użyteczności publicznej (sale gimnastyczne, hale sportowe, a nawet niektóre hotele i akademiki + wojskowe szpitale polowe) powinny zostać zaadaptowane do przyjęcia lżej chorych (choć nadal wymagających nadzoru lekarskiego) pacjentów. Chorych z SARS-Cov-2 wymagających intensywnej terapii lub np. pilnych zabiegów kierowano by do szpitali III poziomu, natomiast nad wspomnianymi lżej chorymi pieczę mogliby sprawować nawet wolontariusze (np. studenci kierunków medycznych) pod kontrolą lekarza - niekoniecznie anestezjologa, zakaźnika czy pulmunologa.
                  Last edited by MiCyran; 16-10-2020, 15:12.

                  Comment


                  • Chorzy w domach żyją za swoje,natomiast w warunkach o jakich piszesz trzeba by im dać jeść ,pić,spać,ubrać.leki,ogrzewanie,dezynfekcję,parawa ny.Do tego potrzeba jeszcze całej infrastruktury do mycia,kąpania i załatwiania się której to nie mamy a wojsko swoich ZN-ów nie otworzy.Nawet jeśli otworzy to może dać im jedynie łopaty i wapno do zasypywania tego w dołach.
                    Można oczywiście postawić baraki sanitarne,ale to też kosztuje.
                    Chorzy w domach nie generują wydatków,zajmują się sobą sami bo muszą.
                    Zgodzę się za to że przybytki takie jak sanatoria powinny być natychmiast pozamykane i przekształcone w szpitale,bo tam fundusz i warunki są.

                    Comment


                    • @m26, pełna racja. Ja odwołuję się do sytuacji, kiedy ci wszyscy, którzy naprawdę mogą pozostać pod opieką "zdalną", rzeczywiście pozostają w domu. Próbuje znaleźć miejsce dla tych "średnio", jakkolwiek głupio to brzmi, chorych, aby nie blokować całego systemu służby zdrowia, co stanie się niechybnie, jeśli nie zmienimy strategii lokowania pacjentów zainfekowanych.

                      P.S. No i nie chodzi o to, aby takie prowizoryczne oddziały covidowe powstawały na każdym rogu, ale robiąc dalekosiężne kalkulacje warto pomyśleć, czy stworzenie 1-2 takich jednostek w każdym mieście wojewódzkim nie okazałoby się w dłuższej perspektywie tańsze, niż wzrost kosztów leczenia późno zdiagnozowanych chorób (tych niezakaźnych, w każdym razie nie związanych z SARS-Cov-2).
                      Last edited by MiCyran; 16-10-2020, 15:33.

                      Comment


                      • Niebawem będzie jak w filmach o zombi,całe miasto chore i garstka szczęśliwców uciekająca w góry ...

                        Comment


                        • Czasem mrowisko obserwuję, gdy zafrasowane,
                          mrówki pod naporem kija, wszystko rozbiegane,
                          świat im sie cały wali ,mrowisko w gruzach leży,

                          przyczyną zwykły patyk,
                          lecz nikt w to nie chce wierzyć

                          Comment


                          • Zamieszczone przez m26 Zobacz posta
                            Niebawem będzie jak w filmach o zombi,całe miasto chore i garstka szczęśliwców uciekająca w góry ...
                            nie no, daj spokoj daleki jestem od bagatelizowania tego, ale taka wizja po prostu nie ma zadnego oparcia w aktualnej wiedzy na temat statystycznego rozkladu objawow zakazenia SARS-CoV-2 (tu pisze troche 'z glowy' ale pewnie niewiele odbiega to od oficjanych danych): 75% to przypadki bezobjawowe albo skapoobjawowe, 15% to przypadki ciezsze ale do domowej terapii i ok 10% wymaga hospitalizacji.
                            to ktora garstka ma w gory uciekac?

                            Comment


                            • To takie psikusy wyobraźni,fantazje sf.nie mówiłem poważnie .
                              Jednak to realny,całkiem prawdopodobny scenariusz ,bo coraz ciekawsze choroby się pojawiają.

                              Comment


                              • Jak już przy fantazji jesteśmy - "Epidemia strachu" (Contagion) Soderbergha z 2011r. chwilami niepokojąco przypomina to co mamy (i możemy mieć). Oczywiście to nadal film, wiele elementów "przesterowano" dla podbicia dramaturgii, ale...
                                Ciekawie jest zaznaczona kwestia wpływu na zachowania społeczeństwa różnego rodzaju internetowych tropicieli, znawców i tego rodzaju napinaczy. Kto nie widział - polecam.

                                Co ciekawe, dobrze oddano tam dezorientację społeczeństwa wskutek masy różnych, sprzecznych często informacji. Ludzie mają w trudnych sytuacjach tendencję do przyjmowania prostych acz absurdalnych teorii, dróg na skróty, łatwych osądów.

                                Chyba jednak wolę zaufać nawet medialnie aktywnym (czy to zarzut? - jak inaczej przekazać szerokim rzeszom ważne informacje?) lekarzom/ekspertom/epidemiologom niż politykom, youtuberom, kolegom, sąsiadom, zwolennikom teorii spiskowych, miłośnikom wolności, dla których noszenie maseczki jest zamachem na ich konstytucyjne prawa (choć ich nienoszenie może być zamachem na prawo do zdrowia i życia innych) i innym anty-oszołomom, rzekomo myślącym samodzielnie (niestety, w zakresie swojej wątłej wiedzy).

                                Piszę to zajadając jabłuszko - pewien lekarz w TV powiedział że to najlepszy sposób na koronawirusa
                                Last edited by Pete; 16-10-2020, 20:39.

                                Comment

                                Working...
                                X