Witam, problem z hanią jest następujący - przez tydzień czasu po kilku/kilkunastu minutach jazdy po kolei włączały się kontrolki ABS, potem SRS, potem inne po kolei, potem po paru chwilach odcinało wspomaganie, zegary gasły, wskazówki opadały i czasem odcinało radio. Czasem na małych obrotach ( poniżej 1500) też delikatnie jaśniała kontrolka ładowania - lecz nie zawsze). Kiedy w czasie tych 'wariacji' zgasiłem auto, już nie odpaliłem. Tylko takie cyknięcia były jakby rozrusznik padł albo było zero prądu (co obstawiam), po godzinie - dwóch kiedy auto ostygło odpalało normalnie.
Kilka dni temu przejechałem tak dłuższy kawałek bez tego wspomagania i z kontrolkami palącymi się i nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko wróciło do normy i od 4 dni jest ok, autko jeździ jak nowe - zero problemów.
Byłem u kilku elektryków - akumulator i ładowanie idealne, rozkładali ręce i mówili że wszystko ok, prosili żebym podjechał jak to będzie się działo. NO ale od 4 dni się nie dzieje, boję się jednak że niespodziewanie powróci w najmniej odpowiedniej chwili...
Jedyny ogarnięty elektryk który podjął się tematu mówi że wygląda mu to na jakąś spaloną zworkę czy coś w tym stylu w alternatorze która czasem styka a czasem nie i wtedy przez ten czas jak nie styka to nie ma ładowania i akumulator pada.
Umówiłem się już na termin żeby mi to sprawdził, ale pytam jeszcze tu czy możliwe jest to żeby usterka alternatora była przez tydzień czasu non stop przy każdej jeździe a potem nagle przez parę dni nic?
Elektryk wskazuje raczej na problem z ładowaniem właśnie jeśli w czasie odcina kolejne systemy pobierające prąd. - dlatego winy szuka w alternatorze,
jakieś pomysły? pozdrawiam.
torpedujesz i sabotujesz wyszukiwarkę wpisując w tytule watka kategorycznie zakazane Regulaminem słowa "pomocy" lub "problem". Temat zmieniłem.
r7.
Kilka dni temu przejechałem tak dłuższy kawałek bez tego wspomagania i z kontrolkami palącymi się i nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko wróciło do normy i od 4 dni jest ok, autko jeździ jak nowe - zero problemów.
Byłem u kilku elektryków - akumulator i ładowanie idealne, rozkładali ręce i mówili że wszystko ok, prosili żebym podjechał jak to będzie się działo. NO ale od 4 dni się nie dzieje, boję się jednak że niespodziewanie powróci w najmniej odpowiedniej chwili...
Jedyny ogarnięty elektryk który podjął się tematu mówi że wygląda mu to na jakąś spaloną zworkę czy coś w tym stylu w alternatorze która czasem styka a czasem nie i wtedy przez ten czas jak nie styka to nie ma ładowania i akumulator pada.
Umówiłem się już na termin żeby mi to sprawdził, ale pytam jeszcze tu czy możliwe jest to żeby usterka alternatora była przez tydzień czasu non stop przy każdej jeździe a potem nagle przez parę dni nic?
Elektryk wskazuje raczej na problem z ładowaniem właśnie jeśli w czasie odcina kolejne systemy pobierające prąd. - dlatego winy szuka w alternatorze,
jakieś pomysły? pozdrawiam.
torpedujesz i sabotujesz wyszukiwarkę wpisując w tytule watka kategorycznie zakazane Regulaminem słowa "pomocy" lub "problem". Temat zmieniłem.
r7.
Comment