Nawet nie wiem, czy dobrze zatytułowalem wpis i czy jest w odpowiednim dziale.
Oto problem: samochód nie zapala. Włączam zapłon - kontrolki się zapalają i gasną, radio gra. Przekręcam dalej - kontrolki przygasają, włącza się alarm, miga zielony kluczyk. Jakby samochód odmawiał zapalenia.
W sobotę wróciłem znad morza - wszystko było w porządku, samochód stał dwa dni.
Uznałem że to rozładowany akumulator (coś mi się wydaje, że miałem cały czas zapalona lampkę wewnętrzną.
Kluczyki są oryginalne.
Samodiagnostyka alarmu - 4 impulsy diody, czyli czujnik ciśnienia, wybita szyba. Nic mi to nie mówi.
Nawet nie mam jak podjechać do jakiegokolwiek warsztatu.
Na razie się ładuje.
Czy to jest dobra intuicja?
Oto problem: samochód nie zapala. Włączam zapłon - kontrolki się zapalają i gasną, radio gra. Przekręcam dalej - kontrolki przygasają, włącza się alarm, miga zielony kluczyk. Jakby samochód odmawiał zapalenia.
W sobotę wróciłem znad morza - wszystko było w porządku, samochód stał dwa dni.
Uznałem że to rozładowany akumulator (coś mi się wydaje, że miałem cały czas zapalona lampkę wewnętrzną.
Kluczyki są oryginalne.
Samodiagnostyka alarmu - 4 impulsy diody, czyli czujnik ciśnienia, wybita szyba. Nic mi to nie mówi.
Nawet nie mam jak podjechać do jakiegokolwiek warsztatu.
Na razie się ładuje.
Czy to jest dobra intuicja?
Comment