Witam,
dawno mnie tu nie było z problemem...bo dawno problemów, aż takich nie było...Opis sytuacji: Akumulator był na wykończeniu, ale dawał radę (zaśniedziały, stary itd, ale palił), zbierałem się do wymiany, gdy taka sytuacja nastąpiła, że Hanka postała parę dni w wilgoci (3-4 dni) na parkingu, rano odpalił normalnie, dojechałem do pracy bez problemów (tego dnia padał deszcz non toper). Następnie po ok 4 h musiałem wyjechać z pracy, odpalił tez normalnie...jadę, zaczyna wariować prędkościomierz chodzi jak obrotomierz - daję gazu on do 140 km/h i tak sobie lata), światła mijania widzę na aucie przede mną, że pulsują, im dalej jadę tym bardziej czuję falowanie obrotów (wręcz zaczyna poszarpywać). Przejechałem ok 3 km i musiałem auto postawić na 2 dni (znów na parkingu w wilgoci). Wracam - auto nie pali, przyjeżdża ziomek z kablami - od kabli tez nie odpala. Decyzja - akumulator, wymieniam akumulator - dalej nie pali! Nie ma też ładowania (nie pali się kontrolka). Rozrusznik kręci. Auto na holu do warsztatu. I teraz od 2 dni mechanior się mota: alternator, albo układ zapłonowy bo rzekomo bez alternatora powinien zapalić. Tylko jakim cudem to układ zapłonowy skoro były te cuda (prędkościomierz, falowanie obrotów) w trakcie jazdy wcześniej?Jakieś typy, wskazówki Kolegów z forum ? Będę wdzięczny. P.S w poniedziałek idzie alternator do sprawdzenia, ale mechanik wcześniej jeszcze diagnostykę robil po kolei i wyszło mu, ze mimo wszystko raczej aparat zapłonowy, co Wy na to? Pozdrawiam
dawno mnie tu nie było z problemem...bo dawno problemów, aż takich nie było...Opis sytuacji: Akumulator był na wykończeniu, ale dawał radę (zaśniedziały, stary itd, ale palił), zbierałem się do wymiany, gdy taka sytuacja nastąpiła, że Hanka postała parę dni w wilgoci (3-4 dni) na parkingu, rano odpalił normalnie, dojechałem do pracy bez problemów (tego dnia padał deszcz non toper). Następnie po ok 4 h musiałem wyjechać z pracy, odpalił tez normalnie...jadę, zaczyna wariować prędkościomierz chodzi jak obrotomierz - daję gazu on do 140 km/h i tak sobie lata), światła mijania widzę na aucie przede mną, że pulsują, im dalej jadę tym bardziej czuję falowanie obrotów (wręcz zaczyna poszarpywać). Przejechałem ok 3 km i musiałem auto postawić na 2 dni (znów na parkingu w wilgoci). Wracam - auto nie pali, przyjeżdża ziomek z kablami - od kabli tez nie odpala. Decyzja - akumulator, wymieniam akumulator - dalej nie pali! Nie ma też ładowania (nie pali się kontrolka). Rozrusznik kręci. Auto na holu do warsztatu. I teraz od 2 dni mechanior się mota: alternator, albo układ zapłonowy bo rzekomo bez alternatora powinien zapalić. Tylko jakim cudem to układ zapłonowy skoro były te cuda (prędkościomierz, falowanie obrotów) w trakcie jazdy wcześniej?Jakieś typy, wskazówki Kolegów z forum ? Będę wdzięczny. P.S w poniedziałek idzie alternator do sprawdzenia, ale mechanik wcześniej jeszcze diagnostykę robil po kolei i wyszło mu, ze mimo wszystko raczej aparat zapłonowy, co Wy na to? Pozdrawiam
Comment