Niewielu kierowców, nawet tych najbardziej doświadczonych, zdaje sobie sprawę, jak złożoną częścią jest opona samochodowa. Choć podstawowe zasady jej budowy nie zmieniły się od ponad stu lat.
Wynalazek pana Dunlopa był rurą wykonaną z gumy wzmocnionej tekstylną tkaniną zawiniętą na kształt torusa i wypełnioną powietrzem pod ciśnieniem większym niż atmosferyczne.
Całość montowano na obręczy koła jezdnego, np. samochodu, z czasem według pomysłu braci Michelin owo mocowanie stało się rozłączne. Choć dzisiaj wszystko jest inne niż przed stu laty – guma, osnowa (z tkaniny, ale niekoniecznie tekstylnej), obręcz, a nawet gaz wewnątrz opony (azot) – to jednak, przyznajmy, zasada działania i budowy pozostaje ta sama. Co więcej, specjaliści od opon przyznają, że mają one przed sobą jeszcze długą drogę rozwoju konstrukcyjnego, bo zjawiska, jakie w nich zachodzą w różnych warunkach użytkowania, nie są wcale do końca zbadane.
PODSTAWY KONSTRUKCJI
Zacznijmy od budowy nowoczesnej opony, która dziś jest prawie wyłącznie radialną, czyli promieniową. Określenie to pochodzi od ułożenia włókien tkaniny, która tworzy konstrukcję opony. O ile tradycyjne krzyżowe miały tę tkaninę nakładaną warstwami pod kątem ok. 45o do osi symetrii, a zatem włókna kolejnych warstw położone były na krzyż, to osnowę radialnych ułożono prostopadle do ich osi symetrii. W oponie krzyżowej bieżnik był warstwą gumy ulokowanej wprost na osnowie i pracował wraz z nią, w radialnej zaś znajdują się dodatkowe warstwy tzw. opasania wykonane z kordu stalowego.
Ogólna zasada jest taka, że bieżnik wraz z opasaniem pracuje w oponie radialnej do pewnego stopnia oddzielnie od osnowy i boków opony, a zatem nie odkształca się (lub odkształca znacznie mniej) podczas ugięć boków opony wywołanych siłami poprzecznymi lub naciskiem koła na podłoże. W pewnym okresie produkowano też opony o konstrukcji przejściowej, tzw. opasane – jak nazwa wskazuje, było to ogumienie o konstrukcji krzyżowej, ale wyposażone w opasanie na wzór radialnych.
Opony radialne charakteryzują się mniejszymi oporami toczenia oraz lepszym przyleganiem bieżnika do nawierzchni, czyli lepszym prowadzeniem auta, od krzyżowych i to zadecydowało o ich rozpowszechnieniu. Dziś w nowoczesnych samochodach, także ciężarowych, praktycznie nie stosuje się opon krzyżowych z wyjątkiem np. maszyn specjalnych. Występują też w nielicznych formach sportu samochodowego, w zasadzie tam, gdzie istotne jest przede wszystkim efektywne przeniesienie momentu napędowego podczas ruszania pojazdu, a jego prowadzenie ma mniejsze znaczenie (zawody dragsterów, przyspieszanie na 400 metrów i rallycross).
Na bezdętkową oponę składa się – w dużym uproszczeniu – osnowa, pas bieżnika, stopa opony (utrzymująca ją na obręczy) oraz wewnętrzna warstwa gumy nieprzepuszczająca powietrza, która zastępuje dętkę.
Wrażenie, że powyższe rysunki oddają rzeczywistą budowę opony, jest mylne. Przede wszystkim nie wskazują one, że nowoczesną oponę zbudowano z bardzo wielu, nierzadko kilkudziesięciu, rodzajów gumy o różnych własnościach – sprężystości, twardości, histerezie (zdolności do pochłaniania energii) itp. Każdy element, każda warstwa mogą wymagać innych parametrów konstrukcyjnych materiału i tu właśnie kryje się tajemnica konstruowania i produkowania opon.
Nawiasem mówiąc, nawet dzisiaj znaczna większość opon wytwarzana jest częściowo ręcznie. W tradycyjnym cyklu jej powstawania zmechanizowana jest produkcja poszczególnych elementów składowych, czyli wykonanie surowych mieszanek gumowych (a z nich pasów gumy), pasów bocznych ścian, bieżnika i stopek opony. Elementy te składane są na stanowiskach ręcznie obsługiwanych i dopiero wtedy opona przyjmuje kolisty kształt, nieco podobny do efektu końcowego. Ostatni etap to wygrzewanie surowej opony w formie wulkanizacyjnej. W czasie tego procesu wszystkie jej elementy są zespolone, guma nabiera właściwych cech fizycznych, a bieżnik i boki przyjmują końcowy kształt i fakturę.
Wulkanizacja to proces chemiczny wynaleziony przez Charlesa Goodyeara, polegający na łączeniu na gorąco długich łańcuchów węglowodorowych, z jakich składa się kauczuk, wiązaniami z siarki. Twardość i elastyczność gumy zależy m.in. od czasu i temperatury, w jakich przeprowadzana jest wulkanizacja.
Obecnie firmy oponiarskie dokonują procesu przynajmniej częściowej automatyzacji wytwarzania opon, możliwa jest też produkcja całkowicie automatyczna. Michelin opracował proces nazwany C3M i podaje, że stanowisko takie można zmontować w ciągu 24 godzin, zajmuje ono 30 m2 powierzchni, a do pracy wymaga jedynie zasilania elektrycznego i sprężonego powietrza. Parametry wyjściowe opony programowane są w komputerze sterującym urządzeniem. Oczywiście komponenty należy podawać z zewnątrz – odpowiednie rodzaje gumy oraz kordu, drutu stalowego itp.
Gotowa zwulkaznizowana opona, która na jednym stanowisku przechodzi siedem faz produkcyjnych, opuszcza urządzenie po półgodzinie od zaprogramowania komputera. System C3M przydatny jest przy produkcji małych serii opon spełniających specjalne wymagania odbiorcy. Firma nie podaje istotnych szczegółów mogących „odtajnić” sposób działania C3M.
Włoska firma Pirelli opracowała zrobotyzowany system produkcji opon MIRS (Modular Integrated Robotised System), który jednak nie daje się tak łatwo przenosić z miejsca na miejsce jak rozwiązanie Michelina. MIRS zajmuje 350 m2, jest w stanie wyprodukować nawet pojedynczą oponę o konkretnym rozmiarze, a w normalnym cyklu wytwarza jedną oponę co trzy minuty.
Podaje się, że ze względu na znacznie większą wydajność procesu produkcyjnego MIRS (np. zmniejszony z 375 do 20 minut czas zmiany modelu opony, ograniczone zużycia energii o 33%, a także zapotrzebowania na powierzchnię produkcyjną o 80% itp.), koszt wytworu końcowego spadnie o 25%. W systemie tym liczba faz produkcji spada z 14 do 3,jednym z ważnych czynników jest znaczne ograniczenie zapasów magazynowych, a jakość opon rośnie, nie spada. Wydaje się, że przyszłość produkcji ogumienia leży właśnie w robotyzacji.
GORSZA CZY LEPSZA?
Opony samochodowe, nawet te przeznaczone do aut osobowych, występują w niezliczonej ilości odmian i modeli. Najbardziej zastanawiające jest to, że ogumienie o takim samym rozmiarze dostępne jest często w bardzo różnych cenach. Ogólnie rzecz biorąc, wynika to z tego, że główne koncerny oponiarskie przeznaczają dla swej rodzimej marki najwyższy segment rynku, natomiast dla swych pozostałych produktów segmenty średni i opon najtańszych. Nie nam rozsądzać, czy ogumienie oznaczone jako Michelin, Pirelli czy Goodyear jest w takim samym procencie „lepsze”, w jakim wyższa jest jego cena, od opony marki Kormoran, Sava czy Dębica. Różnice z pewnością istnieją, ale prawdopodobnie są mniejsze, niż nam się wydaje. Ponadto istotne są wymagania, jakie stawiamy oponie, i w tym względzie absolutnie nie ma jednoznaczności. Wynika to ze złożoności konstrukcji ogumienia i z charakteru użytych do jego produkcji materiałów,
w tym przede wszystkim gumy. W praktyce dla niektórych odbiorców najważniejsza będzie trwałość opony (a właściwie odporność na zużycie bieżnika), dla innych oferowana przez nią przyczepność lub komfort jazdy. Ale już przyczepność nie jest parametrem jednoznacznym – czy chodzi o zachowanie opony na suchych nawierzchniach asfaltowych, czy na mokrych, a może w zimie na lodzie, albo na nawierzchniach luźnych? Komfort można określić dokładniej – chodzi o tłumienie drgań pochodzących od podłoża oraz o głośność, zarówno pokonywania nierówności, jak i hałas toczenia opony.
W rezultacie opony różnią się nie tylko przeznaczeniem dla określonej pory roku – o podziale na opony zimowe i letnie, tak ważnym w naszej strefie geograficznej, wiemy wszyscy – ale także np. dla strefy klimatycznej. Na przykład w południowych Włoszech i w Hiszpanii odbiorcy mogą uznawać za najlepsze inne modele opon niż użytkownicy w Polsce i w Niemczech, gdzie jazda po mokrym (a nawet brudnym) asfalcie w chłodny dzień jest codziennością. Oczywiście opony przeznaczone dla różnych nawierzchni są całkiem inną kwestią. Problemy (dla ich konstruktorów) pojawiają się np. wtedy, gdy właściciel samochodu terenowego chce, aby jego ogumienie miało własności off-roadowe, a ponadto było ciche i nadawało się do szybkiej jazdy autostradowej. Takie połączenie jest w praktyce niemożliwe – trzeba kompromisu.
Wytwórcy ogumienia zalety swych produktów często przedstawiają w sposób graficzny. Jest to rodzaj wykresu „pajęczyny”, pokazującego poszczególne własności opony na zasadzie „lepszy – gorszy”. Przykładem niech będzie publikowane już w ATM przedstawienie różnic pomiędzy oponami letnimi i zimowymi, gdzie opona uniwersalna jest pewnego rodzaju odniesieniem.
Wynalazek pana Dunlopa był rurą wykonaną z gumy wzmocnionej tekstylną tkaniną zawiniętą na kształt torusa i wypełnioną powietrzem pod ciśnieniem większym niż atmosferyczne.
Całość montowano na obręczy koła jezdnego, np. samochodu, z czasem według pomysłu braci Michelin owo mocowanie stało się rozłączne. Choć dzisiaj wszystko jest inne niż przed stu laty – guma, osnowa (z tkaniny, ale niekoniecznie tekstylnej), obręcz, a nawet gaz wewnątrz opony (azot) – to jednak, przyznajmy, zasada działania i budowy pozostaje ta sama. Co więcej, specjaliści od opon przyznają, że mają one przed sobą jeszcze długą drogę rozwoju konstrukcyjnego, bo zjawiska, jakie w nich zachodzą w różnych warunkach użytkowania, nie są wcale do końca zbadane.
PODSTAWY KONSTRUKCJI
Zacznijmy od budowy nowoczesnej opony, która dziś jest prawie wyłącznie radialną, czyli promieniową. Określenie to pochodzi od ułożenia włókien tkaniny, która tworzy konstrukcję opony. O ile tradycyjne krzyżowe miały tę tkaninę nakładaną warstwami pod kątem ok. 45o do osi symetrii, a zatem włókna kolejnych warstw położone były na krzyż, to osnowę radialnych ułożono prostopadle do ich osi symetrii. W oponie krzyżowej bieżnik był warstwą gumy ulokowanej wprost na osnowie i pracował wraz z nią, w radialnej zaś znajdują się dodatkowe warstwy tzw. opasania wykonane z kordu stalowego.
Ogólna zasada jest taka, że bieżnik wraz z opasaniem pracuje w oponie radialnej do pewnego stopnia oddzielnie od osnowy i boków opony, a zatem nie odkształca się (lub odkształca znacznie mniej) podczas ugięć boków opony wywołanych siłami poprzecznymi lub naciskiem koła na podłoże. W pewnym okresie produkowano też opony o konstrukcji przejściowej, tzw. opasane – jak nazwa wskazuje, było to ogumienie o konstrukcji krzyżowej, ale wyposażone w opasanie na wzór radialnych.
Opony radialne charakteryzują się mniejszymi oporami toczenia oraz lepszym przyleganiem bieżnika do nawierzchni, czyli lepszym prowadzeniem auta, od krzyżowych i to zadecydowało o ich rozpowszechnieniu. Dziś w nowoczesnych samochodach, także ciężarowych, praktycznie nie stosuje się opon krzyżowych z wyjątkiem np. maszyn specjalnych. Występują też w nielicznych formach sportu samochodowego, w zasadzie tam, gdzie istotne jest przede wszystkim efektywne przeniesienie momentu napędowego podczas ruszania pojazdu, a jego prowadzenie ma mniejsze znaczenie (zawody dragsterów, przyspieszanie na 400 metrów i rallycross).
Na bezdętkową oponę składa się – w dużym uproszczeniu – osnowa, pas bieżnika, stopa opony (utrzymująca ją na obręczy) oraz wewnętrzna warstwa gumy nieprzepuszczająca powietrza, która zastępuje dętkę.
Wrażenie, że powyższe rysunki oddają rzeczywistą budowę opony, jest mylne. Przede wszystkim nie wskazują one, że nowoczesną oponę zbudowano z bardzo wielu, nierzadko kilkudziesięciu, rodzajów gumy o różnych własnościach – sprężystości, twardości, histerezie (zdolności do pochłaniania energii) itp. Każdy element, każda warstwa mogą wymagać innych parametrów konstrukcyjnych materiału i tu właśnie kryje się tajemnica konstruowania i produkowania opon.
Nawiasem mówiąc, nawet dzisiaj znaczna większość opon wytwarzana jest częściowo ręcznie. W tradycyjnym cyklu jej powstawania zmechanizowana jest produkcja poszczególnych elementów składowych, czyli wykonanie surowych mieszanek gumowych (a z nich pasów gumy), pasów bocznych ścian, bieżnika i stopek opony. Elementy te składane są na stanowiskach ręcznie obsługiwanych i dopiero wtedy opona przyjmuje kolisty kształt, nieco podobny do efektu końcowego. Ostatni etap to wygrzewanie surowej opony w formie wulkanizacyjnej. W czasie tego procesu wszystkie jej elementy są zespolone, guma nabiera właściwych cech fizycznych, a bieżnik i boki przyjmują końcowy kształt i fakturę.
Wulkanizacja to proces chemiczny wynaleziony przez Charlesa Goodyeara, polegający na łączeniu na gorąco długich łańcuchów węglowodorowych, z jakich składa się kauczuk, wiązaniami z siarki. Twardość i elastyczność gumy zależy m.in. od czasu i temperatury, w jakich przeprowadzana jest wulkanizacja.
Obecnie firmy oponiarskie dokonują procesu przynajmniej częściowej automatyzacji wytwarzania opon, możliwa jest też produkcja całkowicie automatyczna. Michelin opracował proces nazwany C3M i podaje, że stanowisko takie można zmontować w ciągu 24 godzin, zajmuje ono 30 m2 powierzchni, a do pracy wymaga jedynie zasilania elektrycznego i sprężonego powietrza. Parametry wyjściowe opony programowane są w komputerze sterującym urządzeniem. Oczywiście komponenty należy podawać z zewnątrz – odpowiednie rodzaje gumy oraz kordu, drutu stalowego itp.
Gotowa zwulkaznizowana opona, która na jednym stanowisku przechodzi siedem faz produkcyjnych, opuszcza urządzenie po półgodzinie od zaprogramowania komputera. System C3M przydatny jest przy produkcji małych serii opon spełniających specjalne wymagania odbiorcy. Firma nie podaje istotnych szczegółów mogących „odtajnić” sposób działania C3M.
Włoska firma Pirelli opracowała zrobotyzowany system produkcji opon MIRS (Modular Integrated Robotised System), który jednak nie daje się tak łatwo przenosić z miejsca na miejsce jak rozwiązanie Michelina. MIRS zajmuje 350 m2, jest w stanie wyprodukować nawet pojedynczą oponę o konkretnym rozmiarze, a w normalnym cyklu wytwarza jedną oponę co trzy minuty.
Podaje się, że ze względu na znacznie większą wydajność procesu produkcyjnego MIRS (np. zmniejszony z 375 do 20 minut czas zmiany modelu opony, ograniczone zużycia energii o 33%, a także zapotrzebowania na powierzchnię produkcyjną o 80% itp.), koszt wytworu końcowego spadnie o 25%. W systemie tym liczba faz produkcji spada z 14 do 3,jednym z ważnych czynników jest znaczne ograniczenie zapasów magazynowych, a jakość opon rośnie, nie spada. Wydaje się, że przyszłość produkcji ogumienia leży właśnie w robotyzacji.
GORSZA CZY LEPSZA?
Opony samochodowe, nawet te przeznaczone do aut osobowych, występują w niezliczonej ilości odmian i modeli. Najbardziej zastanawiające jest to, że ogumienie o takim samym rozmiarze dostępne jest często w bardzo różnych cenach. Ogólnie rzecz biorąc, wynika to z tego, że główne koncerny oponiarskie przeznaczają dla swej rodzimej marki najwyższy segment rynku, natomiast dla swych pozostałych produktów segmenty średni i opon najtańszych. Nie nam rozsądzać, czy ogumienie oznaczone jako Michelin, Pirelli czy Goodyear jest w takim samym procencie „lepsze”, w jakim wyższa jest jego cena, od opony marki Kormoran, Sava czy Dębica. Różnice z pewnością istnieją, ale prawdopodobnie są mniejsze, niż nam się wydaje. Ponadto istotne są wymagania, jakie stawiamy oponie, i w tym względzie absolutnie nie ma jednoznaczności. Wynika to ze złożoności konstrukcji ogumienia i z charakteru użytych do jego produkcji materiałów,
w tym przede wszystkim gumy. W praktyce dla niektórych odbiorców najważniejsza będzie trwałość opony (a właściwie odporność na zużycie bieżnika), dla innych oferowana przez nią przyczepność lub komfort jazdy. Ale już przyczepność nie jest parametrem jednoznacznym – czy chodzi o zachowanie opony na suchych nawierzchniach asfaltowych, czy na mokrych, a może w zimie na lodzie, albo na nawierzchniach luźnych? Komfort można określić dokładniej – chodzi o tłumienie drgań pochodzących od podłoża oraz o głośność, zarówno pokonywania nierówności, jak i hałas toczenia opony.
W rezultacie opony różnią się nie tylko przeznaczeniem dla określonej pory roku – o podziale na opony zimowe i letnie, tak ważnym w naszej strefie geograficznej, wiemy wszyscy – ale także np. dla strefy klimatycznej. Na przykład w południowych Włoszech i w Hiszpanii odbiorcy mogą uznawać za najlepsze inne modele opon niż użytkownicy w Polsce i w Niemczech, gdzie jazda po mokrym (a nawet brudnym) asfalcie w chłodny dzień jest codziennością. Oczywiście opony przeznaczone dla różnych nawierzchni są całkiem inną kwestią. Problemy (dla ich konstruktorów) pojawiają się np. wtedy, gdy właściciel samochodu terenowego chce, aby jego ogumienie miało własności off-roadowe, a ponadto było ciche i nadawało się do szybkiej jazdy autostradowej. Takie połączenie jest w praktyce niemożliwe – trzeba kompromisu.
Wytwórcy ogumienia zalety swych produktów często przedstawiają w sposób graficzny. Jest to rodzaj wykresu „pajęczyny”, pokazującego poszczególne własności opony na zasadzie „lepszy – gorszy”. Przykładem niech będzie publikowane już w ATM przedstawienie różnic pomiędzy oponami letnimi i zimowymi, gdzie opona uniwersalna jest pewnego rodzaju odniesieniem.
Comment