Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

My kierowcy - cecha osobowości - sprawdź kim jesteś.

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Show
Clear All
new posts

  • My kierowcy - cecha osobowości - sprawdź kim jesteś.

    Fajny artykuł wpadł mi w oko i z pewnością każdy miał kiedyś do czynienia, lub nawet nie wie że sam jest kimś z poniższego opisu , ciekawa refleksja dla każdego...

    Ludzie z zespołem Mad Maksa
    – mówi Andrzej Markowski, psycholog ruchu drogowego, który kierowców z problemami dzieli na cztery zasadnicze grupy.
    Ci z zespołem Mad Maksa (od filmu, w którym szaleni kierowcy walczą ze sobą i taranują się nawzajem) to czysta agresja. Zajmują drogę w przekonaniu, że to ich droga. Czują potrzebę stałego podkreślania, kto na tej drodze rządzi.
    Inna, bardzo groźna, a liczna grupa to ludzie z zespołem wzmożonego lęku. – Niedowartościowani. Podporządkowani innym w domu i pracy. Za to na drodze: „Patrzcie ludzie, jadę!”. Dociskają gaz. Nie dla nich przepisy, ograniczenia. Są nieprzewidywalni. Upaja ich swoboda, przekonanie, że na drodze można robić, co się chce – opowiada Markowski. Są jeszcze takie grupy, jak słodka idiotka (wymusi pierwszeństwo albo zastawi wjazd i będzie udawać, że nie zauważyła) oraz wychowawcy – o, ci to widzą wszystko u wszystkich. – Mają się za doskonałych, a inni to sieroty, lebiegi nieumiejące jeździć. Wychowawca czuje przymus stałego pouczania. Puka się w czoło, krzyczy, trąbi. Żeby dać nauczkę, potrafi wyprzedzić, zajechać drogę, wcisnąć hamulec – tłumaczy Andrzej Markowski.

    Chyba jest to i śmieszne a zarazem tragiczne, no ja też przyznaję że z tych czterech zdarzyło się być tą słodką, szczególnie gdy sytuacja na mieście jest bez wyjścia, a sprawę załatwić trzeba. Najczęściej jednak mam do czynienia na drodze z wychowawcą .
    Last edited by rambo7; 08-11-2019, 07:30.
    Kierownik Działu Diesla

  • #2
    Spoko i to niestety jest prawda o polskich kierowcach
    Moja łódka Civic..
    Mój "klekocik" Ceed..
    New... "Japończyk" e:Hev 2.0
    Coś na temat olejów..

    Comment


    • #3
      Opisany w pigułce problem "marginesu społecznego" na drogach. Ładnie podany, dobrze moim zdaniem określa to, co dzieje się na ulicy.

      Wychowawca... to dość powszechne. Bardziej nawet niż szybcy i wściekli, chociaż dużo wychowawców ma w sobie coś z Mad Maksa - bronią pasa, nie wpuszczają, nie zmienią na lewy jak włączasz się z rozbiegowego... długo by wymieniać.
      Trąbienie i mruganie długimi w zasadzie nic nie daje. Może w 1% przypadków się przyda, żeby kogoś wpuścić - to mrugniesz, jak ktoś ewidentnie w Ciebie wjeżdża to można zatrąbić, ale i tak rzadko kiedy tak naprawdę sytuacja jest nie do przewidzenia. Jazda defensywna jest odpowiedzią na wszystkie w.w. typy. Inne auta na drodze traktuję jako "warunki ruchu drogowego" i staram się stosownie reagować. Owszem, czasem nerwy puszczą, ale klaksonu nie używam, bo nie ma to sensu. Obrtąbiony i tak zazwyczaj nie wie o co chodzi. Najlepiej założyć, że nie zrobił tego celowo i jechać dalej.
      Ja przyznaję, że zdarza mi się być pewnym typem wychowawcy, ale absolutnie bez trąbienia i mrugania, ani tym bardziej wysiadania z samochodu, żeby kogoś kopnąć. Puknę się w czoło, przeklnę pod nosem, czasem nie wpuszczę (ale to jak np. się nie wyśpię i mam zły humor ). Mam nadzieję, że to niegroźne Prędkości, nawet motocyklem, staram się nie przekraczać. Nie czerpię przyjemności z szybkiej jazdy. Jak są warunki (też temat rzeka w kwestii interpretacji kiedy warunki są, a kiedy nie) - np. ekspresówka, czy 4-ro pasmówka w mieście to można pojechać szybciej niż te 70km/h. U mnie wyobraźnia działa, a mam do kogo wracać w domu.

      Agresja drogowa to zagadnienie szeroko opisywane w publikacjach naukowych, książkach. Groźne zjawisko, chociaż osobiście nie doświadczyłem jego ekstremalnych przejawów.
      Moja VII gen

      Comment


      • #4
        tam jest poruszonych wiele kwestii, ciekawy artykuł, jest też mowa że jeździmy szybciej. To ma swoje uzasadnienie, tak, ja jak mogę i są warunki i mam czym, to jadę szybciej, ale ... wcale tego nie chcę ! tak nie chcę, po prostu warunki jazdy (piszą że) się poprawiły, nie, nie moim zdaniem pogorszyły i to zdecydowanie. Jeżdżę tak jak każdy jakąś trasą od lat i dystans 22km 15 lat temu pokonywałem w 18 min przy prędkości śr. 85km/h ... dziś nie ma możliwości zrobić taki wynik czasowy. Ta sama trasa 22km a 18min jest nie do zrobienia nawet o 4 rano. Wychodzi mi 37min.
        Problem właśnie polega na tym że ta szybka jazda (momentami bo to nie jest cały czas) wynika z faktu że wydłużył się czas przejazdu znanego nam odcinka w stos do tego co było kiedyś.
        To mnie rozwala, przyznaję, mam tyle rond na trasie i tyle spowalniaczy ruchu i tyle przeszkód że jak nie depnę (tam gdzie luka) to nie ma opcji dojazdu nawet w 37 min. Czyli szarpana jazda by zrobić 37min. bo jak nie szarpię to wyjdzie 45min.
        Motocyklem nie jestem w stanie zrobić czasu 18 min momentami osiągając 190km/h. To wręcz niewiarygodne jak kiedyś można było 22km zrobić nie przekraczając 90km/h w około 20 min. To jest powodem takich frustracji, ale tylko na drodze którą znam tak dobrze, że wiem gdzie dany kamień od wczoraj zmienił swoje położenie. Jak jadę nieznaną trasą to straty czasu nie czuję więc nie szarpię do przodu. Więc gdy "pędzę 75km/h" przy wyprzedaniu (bo śr 55km/h) pewnie mówią o mnie "wariat" ale ja tylko wykorzystuję znajomość trasy i jej miejsc do "wykorzystania".
        Pewnie macie podobnie. Natomiast to że mówi się że jeździmy szybciej, to się zupełnie nie zgadzam, bo faktycznie przemieszczamy się zdecydowanie wolniej, dużo wolniej.
        Tak to wygląda, ktoś kto zna trasę "ma przewagę" bo ją zna i "wykorzystuje momenty" , a ten co jej nie zna jedzie jak sierota mimo że są warunki aby jechać zgodnie z przepisami szybciej.
        Druga sprawa, to autostrada obowiązuje 140/km/h ja najczęściej jadę około 125km/h bo mi wychodzi wtedy optymalnie czasowo do spalania, w takich warunkach jeżdżę też dużo wolniej.
        Bywa że się nadziałem na drogówkę, bo stali w miejscu jedynym możliwym do nadrobienia no i pirat jestem bo przekroczyłem prędkość o 12km/h. On tego nie wie, a ja sobie narcyzuję czasem że jak by każdy jeździł tak jak ja, to nie było by wypadków w ogóle.
        Chyba najłatwiej jest sobie poradzić w różnych sytuacjach gdy myślimy o innych. Te 4 przypadki osobowości gdyby myślały o innych to by było wszystkim łatwiej.
        Kolejna sprawa to Wam powiem motocykl uczy takiej postawy - myślenia o innych. Muszę o nich myśleć ... bo oni nie myślą o mnie , mówi się że prędkość zabija, ale to tak naprawdę brak myślenia zabija, szczególnie brak myślenia o innych.
        Kierownik Działu Diesla

        Comment


        • #5
          Fakt, jest jak piszesz - korki dużo większe, średni czas przejazdu mocno wzrósł. Zależy jak rozumiesz szybką jazdę. W Warszawie w godzinach szczytu jest tak, że korek ślimaczy się do przodu, natomiast jak jest kawałek wolnej prostej to każdy daje ile fabryka dała. Zazwyczaj to jest bez sensu. Nawet motocyklem nie wyrywam tak szybko jak niektóre Touaregi, wielkie Audi czy Skody, a zwykle Ci najszybsi i tak wjeżdżają w następną kolejkę do świateł. Dokładnie ten sam efekt dałaby normalna jazda.
          Z drugiej strony doskonale rozumiem frustrację stania w korkach i myślę, że część osób właśnie w ten sposób ją rozładowuje.

          Myślenie za innych bardzo pomaga. Zakładam, że nikt mnie nie widzi, nie orientuje się w pierwszeństwie (nie taka znowu rzadkość) i prawdopodobnie chce mnie zabić

          Tutaj mam ciekawą publikację o agresji drogowej:
          Moja VII gen

          Comment

          Working...
          X